>> Strona główna
SYLWETKA
>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz
POSCRIPTUM
>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki
W NASZYCH OCZACH
>> Fotografie
>> Wywiady
>> Artykuły
>> Księga gości
>> Kontakt
|
|
Domarski strzelil czysto
wtorek, 17 października 2006
33 lata temu przegraliśmy na Wembley! To oczywiście nieprawda. Był słynny remis 1:1 i początek złotej ery drużyny Kazimierza Górskiego. Ale co by było, gdyby...
Jan Tomaszewski nie rozegrał meczu życia, Henryk Kasperczak nie odebrał rywalowi piłki na naszej połowie, nie podał do Grzegorza Lato, a ten nie pobiegł i oddał futbolówki Janowi Domarskiemu. I gdyby ówczesny piłkarz Stali Mieliec oddał soczysty strzał, po chwili obroniony przez Petera Shiltona... Na szczęście Domarskiemu uderzenie nie wyszło, co powtarzał później wielokrotnie, czym zmylił angielskiego bramkarza. Mecz zakończył się remisem 1:1. Co się potem działo, pamiętamy doskonale: trzecie miejsce na mundialu w RFN.
Od legendarnego meczu na słynnym Wembley mijają właśnie 33 lata. Teraz wracamy do niego i razem z uczestnikami tamtego wydarzenia spekulujemy, co by się stało, gdybyśmy wtedy nie zremisowali.
Antoni Szymanowski, w ostatniej minucie wybił piłkę z linii bramkowej
Gdyby się nie udało przynajmniej zremisować, to albo opóźniłoby się to wszystko, co mogła osiągnąć tamta drużyna, albo marzenia by się nie ziściły. Jak w życiu. Czasami jeden krótki moment decyduje o tym, czy jest sukces, czy porażka. Tworzyła się wtedy drużyna. Byłem młodym chłopakiem i wszystko było przede mną. To było wielkie wydarzenie. W tamtych czasach tylko dobrze grając w reprezentacji, można było swobodnie jechać za granicę. Remis na Wembley to była przepustka do lepszego świata.
Andrzej Strejlau, w 1973 opiekun młodzieżówki, asystent Kazimierza Górskiego
To bardzo przewrotne pytanie. Spotkanie na Wembley było kluczowe dla całej naszej piłki. W razie porażki z pewnością byłoby zamieszanie, zarzuty, że nie wykorzystaliśmy próby chwili. Ale tamta drużyna miała duży kredyt zaufania. Nie wiadomo, jak by się jej losy potoczyły po przegranej. Być może lepiej wypadłyby eliminacje do następnej imprezy, czyli mistrzostw Europy. Trudno powiedzieć, jak by to zniósł Kazimierz Górski, co stałoby się z zawodnikami. Złoty medal olimpijski z 1972 był określany jako mistrzostwo państw socjalistycznych. A remis na Wembley wywołał wznoszącą falę, która trwała aż do 1986 roku
Jan Tomaszewski, bramkarz który zatrzymał Anglię
Po porażce z Anglikami mielibyśmy do czynienia z degrengoladą polskiej piłki, która trwałaby do dziś. Ale Kazimierz Górski udowodnił, na szczęście, że gdy mądrze prowadzi się reprezentację, to są sukcesy. Bo talentów u nas nigdy nie brakowało. Mamy sukcesy w piłce młodzieżowej, tylko sztuką jest tego później nie zaprzepaścić. To pierwsza rocznica Wembley bez Pana Kazimierza.
Cieszyliśmy się 33 lata temu i chciałbym żebyśmy cieszyli się teraz. A będzie to możliwe, jeśli wreszcie ze wszelkich afer uzdrowi się polski futbol. Oby jak najszybciej do Polskiego Związku Piłki Nożnej wprowadzony został kurator.
Grzegorz Lato, z jego podania Jan Domarski strzelił gola na Wembley
Szczerze mówiąc, nie podoba mi się takie pytanie. Nie ma co gdybać. Nigdy nie rozważałem opcji, że przegrywamy z zespołem angielskim. Remis dał nam awans, otworzył stadiony Europy i świata. Bez niego nie byłoby legendarnej jedenastki Kazimierza Górskiego, nie byłoby później wszystkich sukcesów polskiej piłki. Historii się nie da zmienić. W tym wypadku można powiedzieć - na szczęście. Chociaż niektórzy lubią odkręcać i zmieniać jakieś sprawy sprzed kilkudziesięciu lat.
Lesław Ćmikiewicz, grał w linii pomocy naszej drużyny
Gdyby nie Wembley, nie byłoby mistrzostw świata, to oczywiste. Musielibyśmy czekać na następną wielką imprezę. Ludzie by nas tak dobrze nie zapamiętali, a być może kilku piłkarzy zostałoby całkowicie zapomnianych. Ale wtedy staliśmy się bardzo popularni i medialni. Przed meczem z Anglikami nie byliśmy faworytami. Dodatkowo fatalnie zostaliśmy tam potraktowani - media nazywały Tomaszewskiego klaunem, mnie bandytą, a kibice gwizdali podczas hymnu. Dlatego po meczu najlepszą nagrodą były łzy na twarzach Anglików. Kilka dni później zostaliśmy przyjęci przez parlament irlandzki, co też miało swoją wymowę.
gazeta.pl
|
|