>> Strona główna
SYLWETKA
>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz
POSCRIPTUM
>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki
W NASZYCH OCZACH
>> Fotografie
>> Wywiady
>> Artykuły
>> Księga gości
>> Kontakt
|
|
Jan Tomaszewski najlepszym polskim piłkarzem
niedziela, 26 marca 2006
Nie króla strzelców mundialu w 1974 roku Grzegorza Latę, nie genialnego rozgrywającego Kazimierza Deynę, nie wielką gwiazdę lat 80. Zbigniewa Bońka, ale fenomenalnego bramkarza Jana Tomaszewskiego wybrali nasi Czytelnicy na najlepszego polskiego piłkarza mistrzostw świata.
Brawo Panie Janie, no brawo! - wzruszony głos komentatora Jana Ciszewskiego potęgował dramaturgię legendarnego meczu na Wembley w 1973 r. To nie był nawet rozstrzygający moment, ale po prostu Jan Tomaszewski dokonał w polskiej bramce kolejnego cudu. Trzeba było kilku, by drużyna Kazimierza Górskiego wyeliminowała zespół Alfa Ramseya z MŚ '74, a polski bramkarz został ochrzczony "Człowiekiem, który zatrzymał Anglię".
Tomaszewski, nazwany przed meczem klownem przez trenera Nottingham Forest Briana Clougha, został po nim legendą także w piłce angielskiej. Do dziś, gdy dziennikarze z Wysp szukają autorytetu, pan Jan jest numerem 1 na ich liście. W dodatku nazwisko polskiego bramkarza używa się w angielskich gazetach, tak jakby nie zakończył kariery 20 lat temu, tylko wciąż był najlepszy na świecie.
Bez dwóch zdań był najlepszy w roku 1974. Tomaszewski to pierwszy bramkarz, który w finałach mistrzostw świata obronił dwa karne - Szweda Tappera i Niemca Hoenessa. I choć w plebiscycie "Gazety Sport" i Adidasa stawiałem na Kazimierza Deynę, wybór Czytelników jest dla mnie całkowicie zrozumiały. Tym bardziej że w Polsce panuje teraz na bramkarzy moda. Józef Młynarczyk z kadry Antoniego Piechniczka (brązowy medal MŚ '82) dostał więcej głosów niż taki as nad asy jak Zbigniew Boniek. A jedynym ze współczesnych polskich piłkarzy w dziesiątce najlepszych jest bramkarz Liverpoolu Jerzy Dudek - bohater ostatniego finału Ligi Mistrzów. Jego obrona strzału Andrija Szewczenki w ostatniej minucie dogrywki została porównana do legendarnej parady Anglika Banksa po uderzeniu Pelego na MŚ w 1970 r.
Urugwajski pisarz Eduardo Galeano napisał wiele lat temu, że w kibicowaniu bramkarzom jest coś schizofrenicznego, bo trzyma się kciuki za tych, którzy psują grę, uniemożliwiając oglądanie goli na które tak czekamy. Ale - jak widać - polskim fanom to nie przeszkadza.
Wyniki plebiscytu potwierdzają jak trwała jest legenda Orłów Górskiego. Z dziesięciu najlepszych polskich piłkarzy tylko Młynarczyk i Dudek u niego nie grali, a w drużynie, którą Czytelnicy uznali za najwybitniejszą, występują sami ludzie Górskiego. Można się rzecz jasna sprzeczać co do Bońka, bo on u Pana Kazimierza tylko debiutował, a na mundialach grał u Jacka Gmocha (1978) i Piechniczka (1982 i 1986). Jednak tak czy siak drużyna, która na MŚ '74 grała najpiękniej i zdobyła najwięcej bramek, pozostanie na zawsze najwyższym punktem odniesienia w naszej piłce.
Za kilkadziesiąt dni znowu mundial w Niemczech. Znowu pojawią się na nich piłkarze z Polski i tak jak 32 lata temu będą chcieli wynieść naszą piłkę na szczyty. Będzie bez porównania trudniej, ale też pokusa dla Żurawskich, Bąków, Smolarków czy Frankowskich jest wielka. Ten turniej może dać im nieśmiertelność - miejsce w sercach kibiców na zawsze. Tuż obok drużyny Górskiego.
gazeta.pl
|
|