>> Strona główna
SYLWETKA
>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz
POSCRIPTUM
>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki
W NASZYCH OCZACH
>> Fotografie
>> Wywiady
>> Artykuły
>> Księga gości
>> Kontakt
|
|
Koniec przerwy: Śmieci
niedziela, 14 maja 2006
Polski Komitet Olimpijski uznał Andrzeja Grubbę niegodnym nazwania jego imieniem dorocznej nagrody fair play. Andrzej Lepper nazwał sport polski śmieciem, którym nie warto się zajmować. Jasne, że te zdarzenia nie znajdą miejsca na pierwszych stronach gazet. Nawet nie na drugich, zaledwie na ostatnich.
Jak każdy, kto żył świadomie w latach 80., za swój obowiązek uważałem wystąpienie o upamiętnienie postaci Andrzeja poprzez tę nagrodę. Złożyłem w październiku pismo w tej sprawie. Przez szacunek dla Grubby oczekiwałem chociaż kartki pocztowej. Nadaremnie. Po ponadpółrocznym oczekiwaniu, poinformowany zostałem telefonicznie przez sekretarkę z PKOl, że prośbę potraktowano odmownie.
Mówię wam, jako przyjaciel Andrzeja, ale przede wszystkim jako człowiek, który przez pół wieku przygląda sie polskiemu sportowi, że nasza ziemia wydała niewielu takich sportowców. Chyba nawet tylko jednego - Andrzeja. Błądzicie, ludzie z PKOl. Głęboko krzywdząca polski sport jest wasza decyzja. Od członków komisji fair play oczekiwałem nieco więcej, choć może nie od wszystkich. Nie od przewodniczącej. To w czasach, gdy zasiadała we władzach AWF, stamtąd ruszały bojówki, by pałować Latający Uniwersytet, odważnych ludzi, którzy chcieli dowiedzieć sie prawdy o Ojczyźnie. To najczarniejsza karta w dziejach tej szacownej uczelni im. Józefa Piłsudskiego, choć zdziwiona pani profesor kilka lat temu zaprzeczała, była nawet oburzona takim insynuacjom.
Szef PKOl być może Grubby nie znał, bo gdy Andrzej zmagał sie z urzędnikami biur paszportowych, pracował na odpowiedzialnej placówce w Moskwie. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Ustrój się walił.
W tym samym czasie Grubba, gdyby tylko chciał, mógł spokojnie grać i żyć w Niemczech jako obywatel tamtego kraju, zdobywać medale, zaszczyty i pieniądze. Nigdy o tym nawet nie pomyślał. Chociaż jako gdańszczaninowi podawano mu niemieckie obywatelstwo na tacy, odmawiał, żeby pozostać w swoim kraju na każde wezwanie narodowej drużyny. I dlatego miał tyle szacunku i uznania na całym świecie.
To on, czego pewnie nie wiecie panie i panowie, z PKOl dostał w Paryżu nagrodę fair play UNESCO. Oddał wątpliwą piłkę decydującą o zwycięstwie w Pucharze Świata słynnemu Waldnerowi. I przegrał, chociaż Szwed następnego dnia przeprosił, i to właśnie Szwedzi wystąpili o zaszczyt dla Andrzeja. Ale wygrał dużo więcej. Kim był Grubba dla polskiego i światowego tenisa stołowego widać dzisiaj, gdy sport ten niestety wraca w stronę świetlicy, z której charyzmatyczny Grubba wyciągnął ping-pong na światowe salony.
Tak sobie myślę, że chyba z takimi ludźmi z PKOl nie bardzo było Andrzejowi po drodze. Może lepiej, że z takich rąk nie będą wręczane narody Jego imienia? Na pewno bardziej się ucieszył, że wczoraj, w urodziny Andrzeja, nazwano jego imieniem halę sportową w Starogardzie, skąd wyjechał w wielki świat. Za kilka dni szkoła niedaleko Grodziska też będzie nosić Jego imię. Mnóstwo innych imprez, turniejów i miejsc poświęconych będzie pamięci Andrzeja Grubby. Bo normalna i uczciwa Polska wciąż istnieje i pamięta wzruszenie, jakie było udziałem milionów, gdy Andrzej wygrywał w najbardziej ponurych chwilach stanu wojennego.
Można powiedzieć po sprawie. Nie. Trzeba mówić jeszcze głośniej o braku szacunku dla ludzi, dzięki którym byliśmy z Polski dumni. Boimy się stanąć w ich obronie i dlatego jesteśmy jedynym krajem na świecie, gdzie ktoś taki jak Kazimierz Górski nie dostaje Orderu Orła Białego, gdyż prezydent uznał, że za wysokie to progi dla p. Kazimierza.
Takie jest miejsce i pozycja sportu w Polsce. Dlatego sport można bezkarnie nazywać śmieciem i zajmować najwyższe stanowiska w państwie. A my mówimy, że tylko deszcz pada, ocierając ślinę...
gazeta.pl
|
|