Piłka jest okrągła a bramki są dwie. |
|||
>> Strona główna |
Sport w kapciach: Nie do końca skuteczni poniedziałek, 6 marca 2006 Zimowe igrzyska odeszły w niepamięć, ale nasza - z Kolegą Darkiem - miłość do sportu trwa. Ucieszył nas więc widok polskiej reprezentacji, która w Niemczech zagrała z Ameryką, na dodatek na śniegu Wydarzeniem meczu jak zwykle była obecność fachowców w studiu TVP. Niestety, nie przyćmiła ich premiera nowego kroju strojów naszej kadry, która w czerwieni wyglądała jakoś niemodnie, choć w niemieckiej telewizji ten sam projekt na Włochach leżał jak na wybiegu w Mediolanie. Ale może to po prostu kwestia tego, na czym się leży, a nie co leży. Wracając do fachowców, łezka w oku się zakręciła, bo 30 lat już minęło, a Jacek Gmoch wciąż wie najwięcej. Jak coś analizuje, to przynajmniej myśli, tu się uśmiechnie, tam pożartuje. Obok niego wystąpił jednak Jacek Zieliński (ten z Legii), który mówił, nie mówiąc. Dla niego mecz był dla naszych "kosztowny energetycznie", choć wyglądało tak, jakby Amerykanie biegali, a nasi się przechadzali. Oczywiście były też "błędy, które rywale skwapliwie wykorzystali", a kiedy już treści nie stało, padło nieśmiertelne: "przyczyn może być wiele i to jest materiał do analizy dla naszego sztabu". Może niewymowność to cecha młodego pokolenia analityków? W końcu podczas meczu Komentator Mielcarski, kiedy bramkarz Boruc wspólnie z parą dzielnych stoperów postanowił sformować ludzką piramidę i podarował rywalom gola, obwieścił: "Artur Boruc nie do końca był skuteczny w tym momencie". Kolega Darek już chciał się zgłaszać do analizy kolejnego meczu, pod warunkiem że też będzie mógł być nie do końca skuteczny. Ale w Polsacie Sport wyłowił kolegę Gmocha, trenera Andrzeja Strejlaua, oczywiście w roli Komentatora. Wyłowić Strejlaua nie było jeszcze niedawno trudno, bo grywał w telewizjach częściej niż Stockinger przeobrażał się w doktora Lubicza. Teraz chyba ograniczył się do Polsatu, dzięki czemu w TVP mogliśmy podziwiać uśmiech Trenera Gmocha. I docenić kunszt obu fachowców. W Polsacie grali Holendrzy z Ekwadorczykami. A Komentator Strejlau, choć głos już nie ten co kiedyś, wprawnie pomagał nam w oglądaniu, na dodatek sprytnie i po ojcowsku komplementując towarzyszącego mu Komentatora Iwanowa. A było co chwalić, bo Iwanow tak wprawnie odróżniał biegających po boisku 11 ekwadorskich bliźniaków, że nawet - rozgrzany - w końcówce ośmielił się zgadywać, jaki to Delgado wchodzi na boisko. Tak udane występy weteranów w roli komentatorów natchnęły nas do pomysłu. - A może powinniśmy to zastosować w innych dziedzinach? Czy straciłaby coś muzyka rockowa, gdyby Grzegorz Markowski czy Krzysztof Cugowski - zamiast nagrywać kolejne niewidzialne nigdzie płyty Perfectu i Budki Suflera - pojawiali się tylko w telewizjach muzycznych, oceniając występy następców? - zapytał Kolega Darek i trudno było się z nim nie zgodzić. Zresztą w polityce to już obowiązuje - taki na przykład Mieczysław Rakowski, jak widzimy czasami w TVN 24, chętnie zawsze skomentuje, co robi obecny premier. W końcu on też miał lata chwały mniej więcej wtedy, gdy u szczytu byli Gmoch i Strejlau. A później został premierem... Ale i tak gwiazdą wśród gwiazd pozostaje Kazimierz Górski. Ostatni raz widziany w telewizji, kiedy był używany w roli autorytetu przez Prezesa Listkiewicza jako gwarant, że Prezes Listkiewicz jest OK. W weekend znów zobaczyliśmy Pana Kazimierza, tym razem z okazji urodzin podjął go prezydent Kaczyński. Co prawda najwyraźniej nie wiedział, co ma dokładnie powiedzieć Jubilatowi, oparł się o mównicę i chwilę myślał, ale w końcu wybrnął jakoś, że życzy doczekania sukcesów polskiej piłki. Czy to aby jednak nie za duża presja jak na Pana Kazimierza, który już nam tyle załatwił? Z Kolegą Darkiem osobiście życzymy Panu Kazimierzowi po prostu zdrowia! I więcej spokoju! gazeta.pl |
||
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak. |